środa, 13 grudnia 2017

Niechirurgiczne leczenie paradontozy. Faza przyczynowa, zwana inaczej fazą higieniczną leczenia.

Leczenie periodontologiczne powinno być starannie zaplanowane i podzielone na etapy. Najważniejszą fazą leczenia, najbardziej przewidywalną jest skuteczna eliminacja płytki nazębnej, jak również eliminacja miejscowych czynników sprzyjających akumulacji płytki. Przed rozpoczęciem leczenia przyczynowego należy pacjenta przygotować. Chodzi o ogólnomedyczne przygotowanie pacjenta, ocenę wpływu na przyzębie leków przyjmowanych przez pacjenta, konsultacje kardiologiczne, diabetologiczne, itp. Ważna jest rezygnacja z palenia tytoniu. Pacjenci paradontologiczni często są zaniedbani, dolegliwości mają przewlekły charakter, objawy choroby zapalnej przyzębia powoli nasilają się. Bardzo często decydującym powodem zgłoszenia się do lekarza jest ostry stan zapalny, ropień przyzębny, ból. Na tym etapie najważniejsze jest szybkie ograniczenie bólu, kontrola infekcji często przy użyciu antyseptyków, ewakuacji treści ropnej, antybiotykoterapii, oraz poprawy higieny.
Do fazy przyczynowej leczenia zaliczamy:
  1. instruktaż higieny i motywacja pacjenta
  2. całkowite usunięcie płytki i kamienia - skaling, piaskowanie
  3. Usunięcie miejscowych czynników zalegania płytki
    • wymiana wypełnień nawisających
    • wymiana koron nawisających, korekta przęseł mostów
    • odbudowa punktów stycznych między zębami
  4. leczenie ubytków próchniczych, leczenie endodontyczne
  5. wstępna korekta okluzji
  6. tymczasowe uzupełnienia protetyczne
  7. rewaluacja osiągniętych wyników leczenia
Podstawą niechirurgicznego leczenia paradontozy pozostają procedury mające na celu zminimalizowanie wpływu płytki nazębnej na przyzębie i ograniczenie stanu zapalnego tkanek przyzębia. Należą tutaj również działania ze stomatologii ogólnej, chodzi tutaj o wyeliminowanie miejsc zalegania płytki nazębnej jak wymiana starych, nieszczelnych, nawisających wypełnień, powtórne leczenie endodontyczne, wymiana nawisających koron, czy wreszcie wykonanie nowych prac protetycznych zgodnie z zasadami prewencji parodontologicznej. Za najważniejsze w przyczynowej fazie leczenia uważane jest mechaniczne rozbicie struktury biofilmu bakteryjnego, a tym samym redukcja ilości bakterii periopatogennych występujących w kieszonkach dziąsłowych. Powierzchnia kamienia nazębnego jest szorstka, drażni więc delikatną tkankę dziąsła, ale nie to jest najważniejsze. Na szorstkiej powierzchni kamienia dochodzi do zwiększonego odkładania płytki nazębnej, a za rozwój zapalenia przyzębia odpowiadają przede wszystkim bakterie periopatogenne biofilmu poddziąsłowego. Zabiegi usuwania kamienia nazębnego, wygładzanie powierzchni korzeni, oraz usunięcie bakterii z powierzchni korzenia są więc decydujące o powodzeniu terapii. Pozwoli to na odtworzenie prawidłowej flory bakteriologicznej, niezbędnej do gojenia uszkodzonych tkanek przyzębia. Do skalingu używamy skalerów dźwiękowych, ultradźwiękowych, oraz narzędzi ręcznych. W ostatnim czasie na popularności zyskuje nowa metoda: piaskowanie poddziąsłowe. Uważa się, że piaskowanie poddziasłowe wykonywane raz na trzy miesiące jest równie skuteczne jak skalingi utradźwiękowe i ręczne. Czas potrzebny do usunięcia kamienia nazębnego jest zależny od stanu zaawansowania choroby w jakim pacjent się zgłasza, od stanu indywidualnej higieny oraz od ilości złogów nazębnych. Duży wpływ ma zręczność manualna i doświadczenie higienistki. Osoba która wykonuje takie zabiegi codziennie ma większą wprawę, od osoby wykonującej je sporadycznie, np. kilka razy w miesiącu. Niektórzy pacjenci są specjalnie przygotowywani do zabiegu skalingu, np. pacjenci z przeszczepioną zastawką w sercu. Wszyscy pacjenci przed i po zabiegach skalingu wykonują dodatkowo antyseptyczne płukanki jamy ustnej. Przyjmuje się, że na skaling jednego łuku zębowego trzeba poświecić około 60 minut. Jeżeli porównamy to z przeciętnym czasem trwania skalingu u stomatologa rodzinnego – pacjenci podają około 10 - 20 minut na oba łuki zębowe, w dodatku bez znieczulenia pola zabiegowego widać, ze skaling w gabinecie paradontologicznym jest znacznie dokładniejszy. Higienistka i lekarz muszą niekiedy poświęcić więcej czasu na usunięcie złogów kamienia nazębnego. Najtrudniej usuwa się kamień poddziąsłowy, zwłaszcza z głębokich kieszonek przyzębnych. Jeżeli pacjent jest zaniedbany wówczas dziąsła podczas zabiegu silnie krwawią, co dodatkowo utrudnia precyzyjną pracę i zwiększa ryzyko uszkodzenia delikatnych tkanek miękkich. W takich przypadkach wskazana jest szczególna ostrożność i dlatego należy kontynuować zabieg skalingu tego samego łuku zębowego na następnej wizycie. Dane statystyczne mówią, że po pierwszym skalingu kieszonek o głębokości 4 mm pozostaje na powierzchni korzenia nawet 19% kamienia poddziąsłowego, a przy skalingu kieszonek powyżej 5 mm może pozostać 43% kamienia poddziąsłowego. Powierzchnie korzenia są wypukłe, ale czasami są też wklęsłe, co utrudnia wykonywanie skalingu. Z przyczyn anatomicznych utrudnione jest dokładne usuwanie kamienia poddziąsłowego z furkacji zębów wielokorzeniowych. Furkacje (inaczej rozwidlenia korzeni) to takie miejsca, gdzie pień korzenia dzieli się na stożki korzeniowe. W zależności od kształtu korzeni, odległości i kątów zawartych pomiędzy korzeniami oraz kształtu ubytku kości w przestrzeni furkacyjnej możemy usunąć większą, lub mniejszą ilość kamienia nazębnego. I tak po skalingu wykonanym ręcznie za pomocą kiret w furkacjach pozostaje nawet około 55% kamienia. Dodatkowo skaling furkacji utrudnia występowanie anomalii anatomicznych w rodzaju pereł szkliwnych, czy projekcji szkliwa na powierzchni korzenia.
Usuwanie złogów nazębnych, wraz z rozbijaniem biofilmu jest skuteczne u ogromnej większości pacjentów z zapaleniem przyzębia, ale leczenie niechirurgiczne (zabiegi higienizacyjne, skalingi ręczne i maszynowe, piaskowanie poddziąsłowe) jest stosunkowo mało skuteczne u zębów z zajętymi furkacjami korzeniowymi zębów wielokorzeniowych. Literatura podaje, że w przeciągu roku po rozpoczęciu leczenia dochodzi do pogorszenia statusu periodontologicznego zajętych furkacji zębów wielokorzeniowych u ponad 30% osób leczonych wyłącznie metodami zachowawczymi (skalingi i piaskowanie). Natomiast po zastosowaniu zabiegów sterowanej regeneracji kości tylko u 1% przypadków dochodzi do pogorszenia statusu periodontologicznego. Pacjenci muszą mieć jednak świadomość, że tylko spełnienie celów leczenia fazy przyczynowej (niechirurgiczna faza leczenia) daje szansę na przejście do następnej fazy: mikrochirurgicznej regeneracji uszkodzonych tkanek przyzębia.
Cele fazy higienizacyjnej:
  1. Wygaszenie stanu zapalnego w przyzębiu, najbardziej wiarygodnie potwierdzi to wskaźnik krwawienia przy zgłębnikowaniu podczas badania przyzębia: BOP < 25%, a nawet < 15%.
  2. Znacząca redukcja głębokości sondowania kieszonek, najlepiej poniżej 5 mm.
  3. Eliminacja klasy II i III furkacji korzeniowych.
  4. Poprawa funkcji, estetyki, brak bólu.
Po prawidłowo przeprowadzonej fazie higienizacyjnej pozostaną jedynie pojedyncze miejsca wymagające terapii chirurgicznej. Taki wynik jest satysfakcjonujący dla pacjenta i dla lekarza. W korekcyjnej fazie leczenia korygujemy / zmniejszamy następstwa, jakie wywołała choroba przyzębia. Zdecydowana większość przypadków paradontozy może być jednak leczona metodami niechirurgicznymi, zwłaszcza wtedy gdy pacjent zgłasza się do leczenia w początkowym stadium choroby. 
Czy mamy możliwości całkowitego i nieodwracalnego usunięcia bakterii periopatogennych z jamy ustnej pacjenta, innymi słowy czy można wyleczyć paradontozę raz na zawsze? Niestety nie, dodatkowo trzeba podkreślić, że nie możemy traktować paradontozy tak jak innych chorób zakaźnych. Wynika to z faktu, że bakterie periopatogenne są częścią olbrzymiego środowiska bakterii bytującyh w jamie ustnej. Najbardziej szkodliwe bakterie beztlenowe, G – występują również w zatokach obocznych nosa, kryptach migdałków, brodawkach języka, obecne są w ślinie itp. Niektóre bakterie penetrują nawet do nabłonka kieszonek dziąsłowych. Jak widać nie mamy możliwości wyjałowienia jamy ustnej oraz kieszonek dziąsłowych, bakterie zawsze będą tam obecne. 
Niektóre choroby zakaźne można wyleczyć, np. gruźlicę a po zakończeniu leczenia pacjent będzie już zdrowy. Po wykonaniu fazy higienizacyjnej w leczeniu paradontozy pacjent ciągle będzie nosicielem bakterii periopatogennych, pomimo tego, że nie będą występowały kliniczne objawy choroby. Dodatkowo może dojść do przekazania bakterii periopatogennych różnymi drogami, np. wewnątrzrodzinnie. Do nawrotu choroby, lub nasilenia objawów zapalnych wystarczy więc zaistnienie sprzyjających okoliczności, np. spadek odporności organizmu, nawrót do nałogu palenia, obniżenie poziomu higieny, czy wreszcie zmiany w układzie hormonalnym, albo wystąpienia współistniejącej choroby np. angina.

piątek, 8 grudnia 2017

Wpływ higieny jamy ustnej na rozwój i postęp paradontozy.

Dzisiejsi pacjenci są bardzo dobrze wyedukowani. Statystycznie 75% Polaków korzysta raz na miesiąc z konsultacji dr Google. Odliczając małe dzieci, seniorów oraz osoby niekorzystające z internetu wychodzi na to, że każdy aktywny cyfrowo Polak 2-3 razy w ciągu miesiąca zasięga porady zdrowotnej dr Google. Co to oznacza w praktyce? W gruncie rzeczy jest to woda na młyn coraz silniejszego rynku reklamowego. Jeżeli szukamy frazy "próchnica zębów" w naszej wyszukiwarce pojawią się najlepiej reklamowane pasty do zębów zawierające fluor. Przy wpisaniu hasła "nieprzyjemny zapach z ust" wyszukiwarka pokaże nam najpopularniejsze tabletki na halitozę. Po wklepaniu w wyszukiwarkę słowa "paradontoza" pojawią się najlepiej reklamowane pasty do zębów na paradontozę, oczywiście w ustalonym porządku, według kosztów przeznaczonych przez producenta na pozycjonowanie w wyszukiwarce. Ale czy na pewno będą to najskuteczniejsze środki w leczeniu paradontozy? Zdecydowanie nie.
Na rynku reklamowym jest ciągły gwar i szum, wręcz nie wypada pokazywać reklamy jednego produktu zbyt długo. Klient musi widzieć, że firma cały czas unowocześnia swoje produkty, wprowadza nowości, jest aktywna, że jej zależy na rozwoju i zdobywaniu nowych klientów. Co to oznacza w praktyce? Raz będzie to ładniejsze opakowanie pasty do zębów z poprawioną grafiką, innym razem będzie to nowa, bardziej poręczna butelka zawierająca płyn do higienizacji jamy ustnej, czy wreszcie nowy kształt tubki pasty do zębów, którą można postawić na korku. Firmy kręcą śmieszne filmiki reklamowe (kto chce lecieć do Rzymu z plamami po kawie na zębach, proszę podnieść rękę do góry), aby przyciągnąć uwagę potencjalnych klientów. Wreszcie firmy pokazują wybrane fakty z opisu produktu, żeby klient miał wrażenie, że trafił na ósmy cud świata, ale kończy się zwykle - jak Amber Gold. Niekiedy nawet lekarze w spotach reklamowych robią maślane oczy z zachwytu nad pastą GUCIO PUCIO. Czasami widzi się w aptekach, czy gabinetach lekarskich jak młode dziewczyny z dumą prezentują na swoich białych ubrankach nazwę antybiotyku pierwszego rzutu w chorobach dziąseł, czy też nazwę super pasty do zębów przy paradontozie. Personel apteki, czy gabinetu stomatologicznego używa tych ubranek wcale nie dlatego, że wierzy w to, że pasta XX, czy płyn YY są najlepsze dla ich pacjentów. Oni po prostu dostają te ubrania za darmo, jako gadżet reklamowy od producenta pasty XX, czy płynu YY, więc znowu chodzi o marketing, a mówiąc wprost chodzi o pieniądze.
Pacjenci często nie zdają sobie sprawy, jak głęboko przenikają do naszej podświadomości slogany reklamowe, puste teorie bez pokrycia, półprawdy selektywnie wybrane do reklamy produktów mających pomagać w higienizacji, czy wreszcie ukryta reklama. Przykładowo reklamy telewizyjne bardzo nachalnie zapewniają o istotnych korzyściach wypływających z używania gumy do żucia. Faktycznie pada tam kilka ważnych argumentów przemawiających za używaniem gumy do żucia. I chociaż absolutnie nie jest to w 100% prawda, to na pewno są tam starannie wyselekcjonowane 100% półprawdy i ćwierćprawdy. Należy przypomnieć pacjentom, że żaden szanujący się lekarz nie poleca swoim pacjentom gumy do żucia, jako podstawowego, codziennego czynnika higieny jamy ustnej. Prawda o gumie do żucia jest inna. Paradontolodzy i lekarze zajmujący się chorobami stawu skroniowo - żuchwowego dostają gęsiej skórki na samo wspomnienie gumy do żucia. Tylko osoby posiadające idealne warunki zgryzowe mogą stosować gumę do żucia, i to nie dłużej niż 10 minut dziennie. Używanie gumy do żucia przez osoby z wadami zgryzu, chorobami przyzębia, chorobami stawu skroniowo żuchwowego jest absolutnie zakazane. Nadużywanie gumy do żucia jest para-funkcją, która osłabia nasze zęby, ich aparat zawieszeniowy, czyli przyzębie, oraz dosłownie rozwala motorykę i koordynacje układu mięśniowego narządu żucia. 
Kiedy ostatnio widzieliście reklamę nitki do zębów zwykłej czy pęczniejącej? Kto pamięta, że są na rynku dostępne preparaty do kontroli higieny jamy ustnej do wykrywania płytki nazębnej? Czy reklamy szczoteczek do przestrzeni międzyzębowych pojawiają się równie często jak reklamy markowych produktów kosmetycznych do higieny jamy ustnej? Niestety reklamy te pojawiają się raczej sporadycznie. Po prostu wzorców poprawnych zachowań higienicznych nie reklamuje się, bo to się po prostu nie opłaca. Z tego nie będzie pieniędzy. A może koncerny kosmetyczno - farmakologiczne zdają sobie sprawę z tego, że jak poprawi się świadomość pacjentów, to spadną ich zyski np. ze sprzedaży gumy do żucia dla młodzieży, tabletek na halitozę u średniej generacji, czy klejów do protez dla seniorów? To trudne pytania, na które raczej nie uzyskamy szczerej odpowiedzi od tych koncernów.
W leczeniu paradontozy najważniejsza jest kontrola zapalenia, a dokładniej profilaktyka antybakteryjna. Niektóre zabiegi higieniczne wykonuje się gabinecie stomatologicznym jak np. usuwanie kamienia nazębnego, ale najważniejsze, najbardziej skuteczne działania profilaktyczne w wyeliminowaniu szkodliwych szczepów bakteryjnych i odnowieniu prawidłowych, saprofitycznych stosunków bakteriologicznych w jamie ustnej sprowadzają się do codziennej domowej higieny. Chodzi tutaj o staranne mechaniczne usunięcie płytki nazębnej ze wszystkich powierzchni zębów, łącznie z powierzchniami stycznymi, czyli tymi którymi zęby się stykają ze sobą. Ze względu na zmienione warunki anatomiczne u pacjenta z paradontozą części zęba schowane w szczelinie (kieszonce dziąsłowej) wymagają specjalnych zabiegów higienicznych, podobnie jak sama higiena kieszonki dziąsłowej.
W uproszczeniu można powiedzieć, że odkładanie nieczystości w jamie ustnej jest związane z przyjmowaniem płynów, pokarmów, fizjologicznym złuszczaniem się nabłonka z błon śluzowych w jamie ustnej, oraz wytrącaniem się białek ze śliny. Jak widać odkładanie się na zębach nieczystości jest nieuniknione, a te dojrzewają wraz z upływem czasu zalegania na zębach, co prowadzi do zmiany składu kolonizującej je flory bakteryjnej. Dopiero taką strukturę nazywamy biofilmem. Składa się on z dwóch faz. Faza przylegająca do powierzchni zębów nosi nazwę płytki nazębnej. Pokrywa ona całą powierzchnię naddziąsłową zęba, tzw. płytka naddziąsłowa, jak również część zęba schowaną w kieszonce dziąsłowej lub w kieszonce przyzębnej – płytka poddziąsłowa. Druga faza biofilmu jest płynna. To faza planktoniczna, na którą składają się różne substancje chemiczne, np. mediatory stanu zapalnego wydzielane przez komórki w przyzębiu, drobiny pokarmu, złuszczony nabłonek oraz bakterie znajdujące się w szczelinie dziąsłowej. Jest to coś w rodzaju zawiesiny wypełniającej całą objętość kieszonki dziąsłowej. W oparciu o płytkę nazębną formuje się z czasem kamień nazębny. Rozumiemy więc teraz dlaczego zwalczanie płytki nazębnej jest kluczowym punktem terapii chorób zapalnych przyzębia.
Główną rolę w higienie jamy ustnej odgrywa domowe mechaniczne oczyszczanie powierzchni zęba, czyli usuwanie płytki nazębnej. W tym celu używane są różnego rodzaju szczoteczki ręczne i mechaniczne, szczoteczki do czyszczenia przestrzeni międzyzębowych, a także nitki i urządzenia do czyszczenia przestrzeni międzyzębowych. Włókna szczoteczki wnikają do szczeliny dziąsłowej na głębokość 1 mm, a w przypadku szczoteczek międzyzębowych maksymalnie na głębokość 3 mm.
Są różne podstawowe techniki mycia zębów, ale metody Bassa i Chartersa są zalecane dla osób z chorobami przyzębia, ponieważ w odróżnieniu np. od metody Fonesa, czy metody Roll pęczki włosia szczoteczki głębiej wnikają w kieszonkę dziąsłową. Szczotkowanie zębów jest czynnością nawykową, każdy z nas ma swój tor prowadzenia szczoteczki. W związku z tym zwiększenie ilości szczotkowania w ciągu dnia nie ma sensu, ponieważ pacjenci szczotkują te same miejsca. Duży wpływ na zwiększenie efektywności zabiegu szczotkowania zębów ma natomiast wydłużenie czasu szczotkowania. Zaleca się dobrze rozplanować szczotkowanie zębów. Każdy ząb powinniśmy czyścić osobno i dopiero po jego wyczyszczeniu przejść do następnego zęba. Do czyszczenia przestrzeni międzyzębowych służą nitki dentystyczne, wykałaczki, szczoteczki międzyzębowe i szczoteczki jednopęczkowe.
Zarówno szczoteczka ręczna, jak elektryczna, nie penetrują przestrzeni międzyzębowych, także używanie akcesoriów do czyszczenia przestrzeni międzyzębowych jest absolutną koniecznością. Uważa się, że przestrzenie międzyzębowe najlepiej czyszczą szczoteczki typu interdental. W sytuacji, w której istnieje możliwość przeciśnięcia w przestrzeni międzyzębowej tylko nitki należy ograniczyć się do nitkowania. Z badań wynika, że nitki dentystycznej używa około 2% populacji, a u osób z paradontozą, które bezwzględnie powinny jej używać stosuje jej 10% chorych. Oczywiście wymagana jest odpowiednia technika nitkowania. Pacjenci często zgłaszają: "ja nie mogę nitkować zębów, ponieważ krwawią mi dziąsła". I tu trzeba wyraźnie podkreślić, że prawie zawsze krwawienie podczas nitkowania jest spowodowane nieumiejętną techniką nitkowania, a nie samym nitkowaniem a priori.
Producenci szczoteczek sonicznych podają, że używanie ich szczotek generuje powstawanie dużej ilości mikro-bąbelków, które penetrują zarówno przestrzenie międzyzębowe, naddziąsłowe, jak i poddziąsłowe. Podobno mają one zastępować używanie nitek i szczoteczek międzyzębowych. Prawdopodobnie jest w tym ziarno prawdy, ale nie jest to tak skuteczna metoda oczyszczania przestrzeni międzyzębowych, jak w przypadku szczoteczek interdental, czy nitek. Niestety podobnie jak w przypadku większości prac badawczych na temat higieny jamy ustnej badania te są wspierane przez przemysł i firmy produkcyjne, co może niestety wpływać na obiektywność i uczciwość prowadzonych badań. Podobne uwagi są zresztą podnoszone w stosunku do ogłaszanych badań nad skutecznością np. past do zębów, czy płynów do higienizacji jamy ustnej. Niestety do dnia dzisiejszego nie ma obiektywnych wyników badań, w których autorytety stomatologii, a zwłaszcza paradontologii wskazałyby jednoznacznie na określoną pastę do zębów (skład farmakologiczny!), płyn do higienizacji (rodzaj aktywnej substancji), czy rodzaj szczoteczki, których użycie gwarantowałoby najlepsze rezultaty kliniczne.
Badania niezależnych ekspertów pokazują, że u chorych na paradontozę, po użyciu szczoteczki ręcznej pozostaje na zębach około 58% płytki nazębnej, natomiast po użyciu szczoteczki elektrycznej pozostaje około 54% płytki nazębnej. Zostało udowodnione, że używanie szczoteczki elektrycznej skutkuje lepszym oczyszczaniem, szczególnie u pacjentów niezmotywowanych i niezorientowanych na higienę jamy ustnej, oraz tych którzy mają problemy manualne. Wiadomo, że możemy czyścić zęby trochę lepiej, lub trochę gorzej, na szczęście mamy metody kontrolne, służące nam do oceny jakości szczotkowania zębów i usuwania płytki nazębnej. Możemy posłużyć się jakimś organicznym barwnikiem. Po szczotkowaniu płuczemy usta, a barwnik zawarty w preparacie wybarwi płytkę nazębną i umożliwi nam jej identyfikację na powierzchni zęba. Wykonując powtórne szczotkowanie możemy usunąć płytkę z tych powierzchni zębów, na których ona pozostała po pierwszym szczotkowaniu. Taka autokontrola pozwala pacjentowi uzyskać i utrwalić poprawne nawyki higieniczne.
Do czyszczenia kieszonki dziąsłowej służą irygatory. Irygatorem wypłukujemy fazę planktoniczną, oraz rozbijamy biologiczna strukturę płytki poddziąsłowej. Domowe irygatory z końcówką do irygacji naddziąsłowych dostarczają płyn do 3 mm poniżej linii dziąseł. Używanie kaniul do irygacji pod dziąsłowych pozwala na dostarczenie płynu z irygatora na głębokość nawet 6-8 mm. Irygatory mają regulowane ciśnienie, dzięki czemu każdy użytkownik dobiera moc urządzenia tak, aby nie dochodziło do krwawienia z dziąseł podczas irygacji. Jeżeli dziąsła krwawią przy irygacji należy powiadomić o tym lekarza, dla którego będzie to ważna informacja. Zwraca się uwagę na fakt, że używanie irygatora absolutnie nie zastępuje używania nitki i szczoteczki do przestrzeni międzyzębowej. Irygator stanowi doskonałe uzupełnienie środków domowej higieny jamy ustnej, zwłaszcza u osób chorych na paradontozę. Nie ma potrzeby używania irygatora przez osoby mające zdrowe dziąsła, tam gdzie rąbek dziąsła brzeżnego szczelnie przylega do zęba. Nawet jeśli dostaną się tam jakieś nieczystości, to nasz organizm ma bardzo wydajna metodę samooczyszczania zdrowych szczelin dziąsłowych.
Ważną rolę w higienie osób z chorymi dziąsłami stanowią antyseptyki. Antyseptyki są to substancje chemiczne, które mają zdolność zapobiegania i hamowania wzrostu i działalności mikroorganizmów. Jednocześnie atakują wiele celów w komórkach mikrobów, co powoduje ich dużą skuteczność i praktycznie eliminuje ryzyko wytworzenia przez mikroby odporności. Ze względu na ich dużą toksyczność dla komórek naszego organizmu można je stosować tylko miejscowo. Antyseptyki są dodawane do płynów higienizacyjnych i do past, w tym również specjalistycznych, przeznaczonych dla chorych na paradontozę. Z tego względu, że płyn kieszonkowy wypełniający kieszonkę dziąsłową jest wymieniany 40 razy na godzinę antyseptyki po podaniu szybko wypłukują się z kieszonki dziąsłowej, dlatego ważną rolę odgrywa zdolność tych preparatów do wiązania się z komórkami nabłonka, co powoduje wydłużenie czasu ich działania. W zależności od czasu ich skuteczności dzielimy je na trzy grupy. Grupa pierwsza to preparaty działające krótkotrwale do około 1 minuty po aplikacji do ust. Należą tutaj bardzo popularne, ale niestety krótkotrwale działające substancje: olejek mentolowy, olejek eukaliptusowy, woda utleniona oraz sangwinaryna. Druga grupa antyseptyków wiąże się z komórkami nabłonka, co wydłuża jej czas działania, tak że po każdej minucie płukania preparaty pozostają aktywne w jamie ustnej nawet przez kilka godzin. Należy tutaj chlorhexydyna, aminofluorek sodu, fluorek cynawy, czy triklosan z kopolimerem. Trzecia grupa antyseptyków, działających nawet ponad 24 godziny prawdopodobnie nie jest dostępna w Polsce, a należą tutaj delmopinol i oktapinol. Dużą skutecznością wykazuje się też podchloryn sodu, minimalne aktywne stężenie to 0,01%, do płukania jamy ustnej wystarczy bezpieczne stężenie mniejsze niż 0,1%. Uwaga, jest to środek silnie drażniący. Nie należy więc przekraczać bezpiecznego stężenia 0,5% przy płukaniu jamy ustnej. Stosowanie antyseptyków znacząco podnosi skuteczność zabiegów higienizacyjnych, co w połączeniu z precyzyjną, regularną, staranną higieną mechaniczną i irygacjami daje doskonałe rezultaty kliniczne.
Tradycyjna metoda motywacyjna polega na uczeniu pacjenta właściwej higieny jamy ustnej. Bardzo poważny problem w praktyce paradontologicznej stanowi przekazanie pacjentowi powyższych informacji. Lekarz spodziewa się, że uwagi przekazane pacjentowi spowodują zmianę nawyków i poprawę higieny jamy ustnej. Niestety metoda ta ma ograniczony wpływ na zachowanie pacjenta, a efekty są co najwyżej krótkotrwałe. Trzeba podkreślić, że higiena jamy ustnej jest dla większości pacjentów sprawą bardzo delikatną, wręcz intymną. Stawianie lekarza w roli instruktora, który daje pacjentowi szereg nakazów i zaleceń często skutkuje niezamierzonym sprzeciwem pacjenta. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni są bardzo wrażliwi na uwagi dotyczące ich osobistej higieny. Jedna płeć w wieku 18 – 30 lat w związku z wysokim poziomem hormonów płciowych, natomiast druga płeć w wieku 40-50 lat, tym razem w związku z gwałtownym obniżaniem się poziomu hormonów płciowych w organizmie. Ach te hormony, znowu się okazuje, że to one są wszystkiemu winne. Zaobserwowano, że wraz z wiekiem pacjenci tracą motywację do wykonywania czasochłonnych zabiegów higienicznych niezbędnych przy paradontozie. Jednak tutaj jest podobnie jak z hormonami, nie wolno obarczać pacjenta winą, winien jest PESEL. Tak na poważnie to pacjentowi nie jest łatwo pogodzić się z tym, że ktoś, w tym przypadku "jakiś tam dentysta" będzie mu udzielał zaleceń i nakazów w tak delikatnej strefie jaką jest higiena osobista. Higienistki udzielające instruktażu higieny często zgłaszają, że pacjenci odrzucają ich uwagi higieniczne, lekarze też nie lubią się tym zajmować. Najlepsze wyniki może dać metoda społeczno poznawcza według Newtona i Renza, która mówi, że ustalenie przez pacjenta we współpracy z lekarzem długoplanowych celów, ich monitorowanie i planowanie daje najlepsze wyniki pozytywnym zmienianiu zachowania związanego z higieną jamy ustnej.
Podsumowując: podstawą higieny jamy ustnej u chorych na paradontozę jest regularne i staranne usuwanie płytki nazębnej. Nadrabianie braków w staranności i regularności domowej higieny zakupem droższych past, płukanek, czy szczoteczek jest ślepą uliczką. Jeżeli z powierzchni zęba nie usuniemy mechanicznie zalegającej płytki nazębnej, to aktywne substancje np. z pasty do zębów nie będą mogły zadziałać. Należy więc regularnie i precyzyjnie korzystać ze specjalistycznych akcesoriów do higieny naddziąsłowej i pod dziąsłowej. Używamy szczoteczek do zębów, szczoteczek do przestrzeni międzyzębowych, nitek dentystycznych, irygatora. Wskazane jest używanie preparatów do wybarwiania płytki nazębnej, co umożliwi nam autokontrolę wyników zabiegów higienicznych. Dopiero po dokładnym mechanicznym usunięciu płytki nazębnej możemy zastanowić się nad wyborem pasty do zębów, czy płynu do płukania i irygacji. Należy zwracać uwagę na skład danej pasty, czy płukanki, na to jakie są tam aktywne składniki. Aktualnie na rynku jest bardzo szeroki wybór wysokiej jakości produktów do higieny jamy ustnej, które są skuteczne.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Wpływ palenia tytoniu na tkanki przyzebia. Czy palenie przyspiesza rozwój paradontozy?

Jak wiadomo osoba paląca papierosy ma swoje przyzwyczajenia i nabyte odruchy. Spróbujmy to przeanalizować. Gdy palacz jest zdenerwowany musi zapalić, przecież to go uspokaja. Kiedy palacza spotyka coś przyjemnego, jest zadowolony też musi zapalić, przecież jest co świętować, a papieros jest idealny do celebrowania przyjemności. 
Podczas jazdy samochodem, w trakcie monotonnie połykanych kilometrów cóż bardziej pomaga w utrzymaniu koncentracji? Papierosek? Zgadza się! Niektórzy mają nawet własny taksometr. Jeden papieros na 25 km trasy. 
Ostatnie pytanie pytanie będzie już łatwe: co robi palacz kiedy się nudzi, bo przykładowo w telewizji nie ma nic ciekawego, nie działa internet i komórka, siedzi sam w domu, a za oknem pogoda nie zachęca do wyjścia? Tak, zgadza się. Nie ma nic lepszego od zapalenia papieroska. 
My również wiemy o plusach i minusach płynących z palenia papierosów! Dlatego uważam, że o związkach pomiędzy paleniem papierosów, a paradontozą należy wypowiadać się z pełnym zrozumieniem trudnej sytuacji polskiego palacza.
Dziąsło jest unikalną tkanką, położoną na kości otaczającej korzenie zębów i posiada zdolność wytwarzania połączeń (przyczepy dziąsłowe) z tkankami zęba. Korzeń zęba nie jest zrośnięty z kością, ale jest połączony z nią za pomocą włókien ozębnowych. Ze względu na bezpośredni, nieustający kontakt z bakteriami nawet w zdrowym dziąśle toczy się subkliniczny stan zapalny. Reakcja żywych komórek tkanek przyzębia na zagrożenie bakteryjne jest uzależniona w dużej mierze od siły drażnienia bakteryjnego, w tym również spektrum flory bakteryjnej oraz reakcji organizmu na zagrożenie bakteryjne, dlatego tak ważna jest codzienna, staranna higiena. Reakcja organizmu obejmuje między innymi reakcję układu krwionośnego, układu odpornościowego, układu nerwowego, hormonalnego, itd. Składniki dymu tytoniowego w pośredni i bezpośredni sposób modyfikują wyżej wymienione reakcje organizmu, jak również bezpośrednio wpływają na metabolizm żywych komórek.
Mechanizm oddziaływania palenia tytoniu na przyzębie.
Powyżej wskazany mechanizm jest wielostronny. Toksyny zawarte w dymie uszkadzają i niszczą żywe komórki. Palenie ma również szkodliwy wpływ na wrodzoną i nabytą odporność organizmu poprzez działanie miejscowe i ogólnoustrojowe. Palenie ma wpływ immunosupresyjny. Dochodzi do spadku zawartości immunoglobulin we krwi, zwłaszcza Ig 2. Skurcz naczyń krwionośnych wywołany przez nikotynę jest długotrwały. Po wypaleniu jednego papierosa reakcja mięśni gładkich naczynia krwionośnego wraca do normy dopiero po kilkunastu godzinach. Do ogniska stanu zapalnego (tam gdzie toczy się zacięta bitwa baterii z naszymi komórkami), w miejscu którym jest większe zapotrzebowanie na tlen, czy substancje odżywcze dopływa mniej krwi, mniej tlenu, mniej glukozy, czy komórek biorących udział w akcji obronnej przeciwko bakteriom. Nasze komórki mają mniej paliwa i mniej amunicji do walki z bakteriami. Obrazowo mówiąc strzelają do bakterii ślepakami. Nieciekawa sytuacja, prawda? 
Nikotyna zwiększa ogólną ilość białych ciałek krwi, zmniejszając jednocześnie skuteczność ich działania. Mówiąc kolokwialnie przybywa nam „leniwych białych krwinek” mało efektywnie zwalczających bakterie. I tak białe ciałka krwi, neutrofile, tracą zdolność przenikania do ogniska chorobowego, zmniejsza się ich skłonność do zjadania bakterii, czy wydzielania antybakteryjnych substancji niszczących bakterie w przestrzeni międzykomórkowej. Tam gdzie był stan zapalny nasz organizm mobilizuje swoje siły do szybkiej odbudowy zniszczonych tkanek po zwalczeniu infekcji. Niestety u palacza komórki tkanki łącznej - fibroblasty - wolniej reagują na impulsy gojące. Zmniejsza się ich zdolność do produkcji kolagenu, który jest rusztowaniem odtwarzanej, zniszczonej w procesie chorobowym tkanki miękkiej przyzębia, przyczepów dziąsłowych i tkanki kostnej. Podsumowując spada zdolność tkanek do obrony przed infekcją, jak również zmniejsza się zdolność uszkodzonych tkanek do odbudowy i regeneracji. Sytuacja staje się coraz bardziej nieciekawa. 
U palaczy dochodzi do wzmożonego uwalniania enzymów do tkanek, które nasilają jej destrukcję np. kolagenazy. Wolniej przebiega też inaktywacja tych enzymów, które już znajdują się w tkankach. Niszczące, destrukcyjne substancje między innymi cytokiny penetrują tkankę przyzębia uszkadzając ją, jak również przedostają się do płynu kieszonkowego w szczelinach dziąsłowych, gdzie również niszczą komórki nabłonka oraz przyczepy dziąsłowe. Prowadzi to do powstania mikroowrzodzeń, krwawienia, obrzęku i większej inwazji bakterii do tkanek przyzębia. Choroba nasila się i obejmuje stopniowo coraz większe obszary. Jak głębokie jest pole rażenia jednego ogniska zapalnego w przyzębiu? Według Tala jest to około 2,5 mm średnicy. Wystarczy więc do tego, aby zniszczyć całą kostną przegrodę międzyzębową. O tym jak szkodliwe jest palenie tytoniu niech świadczy fakt, że nawet w tak szkodliwej dla przyzębia chorobie, jaką jest cukrzyca nie dochodzi do zmiany flory bakteryjnej w jamie ustnej. Wraz z upływem czasu i wzrostem ilości wypalanych papierosów u palaczy flora bakteryjna staje się coraz bardziej periopatogenna.
Zależność pomiędzy ilością wypalanych papierosów, a nasileniem paradontozy.
Powyższa zależność jest oczywista. Im dłużej pacjent pali i im większe ilości papierosów dziennie wypala tym większą obserwuje się ubytek podstawy kostnej i większą utratę przyczepów dziąsłowych. Jeżeli pacjent zredukuje ilość wypalanych papierosów z 30 do 10 sztuk dziennie, to prawdopodobieństwo rozwoju parontitis zmniejsza się z 5,9% do 2,9%! Jeżeli pacjent przestanie palić papierosy w ogóle, to dopiero po 10 latach owe ryzyko spada do poziomu ryzyka osób niepalących, a odpowiedź na leczenie periodontologiczne będzie taka sama, jak u osoby niepalącej.
Co najważniejsze nie da się odwrócić negatywnego wpływu palenia papierosów na tkanki przyzębia. Tempo niszczenia kości i przyczepów dziąsłowych spada stopniowo i ten proces zajmuje nawet 10 lat! Nawet kilkutygodniowa przerwa w paleniu nie ma większego wpływu na wyhamowanie rozwoju paradontozy. Pierwsze klinicznie zauważalne zmiany na lepsze zachodzą dopiero po upływie około 6 miesięcy. Nie wystarczy więc przestać palić na kilka dni, czy tygodni dni przed zabiegiem mikrochirurgicznej regeneracji przyzębia.
Regeneracja tkanek przyzębia u palaczy.
Największym osiągnięciem periodontologii jest chirurgiczne leczenie paradontozy. Lekarz ma możliwość wykonywania zabiegów odtwarzających (regenerujących) zniszczone tkanki przyzębia. Zabiegi te są bardzo precyzyjne. Wymagają często użycia specjalnych mikronarzędzi chirurgicznych, czy pracy w powiększeniu przy użyciu lupy, czy mikroskopu. Spodziewanym efektem zabiegów sterowanej regeneracji tkanek z użyciem biomateriałów jest: odbudowanie zniszczonych tkanek kostnych, tkanek dziąsła, przyczepów dziąsłowych, włókien ozębnowych i tkanki cementu pokrywającej korzeń. Godnym podkreślenia jest fakt, że histologicznie będą to tkanki identyczne z tkankami utraconymi. Palenie tytoniu powoduje powstawanie odwracalnych i nieodwracalnych zmian w tkankach przyzębia, które hamują proces gojenia i pogarszają tym samym wyniki leczenia chirurgii regeneracyjnej. U osób palących zmniejsza się skuteczność zabiegów, a wyniki pozabiegowe rzadko kiedy są zadowalające w porównaniu do osób niepalących. Stavropoulos wykazał, że osoby palące mają siedem razy mniejsze szanse na osiągniecie poprawy / CAL, klinicznego położenia przyczepu dziąsłowego o 4 mm.
Najważniejsze w sterowanej regeneracji tkanek jest szczelne odizolowanie miejsca zabiegu od środowiska jamy ustnej. I tak u osób niepalących w 53% po zabiegu dochodzi do odsłonięcia błony kolagenowej, a to stanowi spory odsetek. Jednak u osób palących do odsłonięcia błony kolagenowej w wyniku rozejścia się szwów w ranie dochodzi prawie zawsze. Trombelli podaje, że nawet u 100% operowanych pacjentów – palaczy dochodziło do odsłonięcia błony kolagenowej. 
Również u osób leczonych tradycyjnymi metodami kontroli zapalenia z wykorzystaniem niechirurgicznych metod leczenia (skaling kamienia, piaskowanie i polerowanie korzeni), wyniki są znacząco gorsze w porównaniu do niepalącej grupy kontrolnej. 
Trzeba podkreślić, że zaniechanie nałogu palenia co najmniej rok przed leczeniem niechirurgicznym, lub chirurgicznym znacząco poprawia rokowania planowanych zabiegów.
Osoby palące świadome złych wyników leczenia periodontologicznego są często wystawione na dodatkową dawkę stresu, co stymuluje dodatkowe uwalnianie noradrenaliny, działającej immunosupresyjne, oraz wzrost uwalniania hormonów sterydowych z kory nadnerczy, co dodatkowo pogarsza wyniki leczenia i zmniejsza szanse na sukces.
Dedykowano Jackowi K. „człowiekowi, który przestał palić”, oraz Andrzejowi K. „który stara się walczyć z nałogiem".
ps. Pacjenci z kiepską higieną a także palacze nie powinni być kwalifikowani do zabiegów operacyjnych w paradontologii oraz implantologii. Mogą oni być leczeni warunkowo, z pełną świadomością dużego ryzyka niepowodzenia zabiegu. Pacjenci często starają się nadrobić swoje mankamenty zakupem cudownych past, szczoteczek, rewelacyjnych płukanek, mieszanek ziołowych czy witaminowych. Są to jednak ruchy pozorne, uspokajające sumienie, ale nie poprawiające a priori rokowania wyników leczenia.